Przejdź do głównej zawartości

Mięso mężczyzn jest lepsze

Diego Velázquez, Venus at her mirror, National Gallery
– Kiedyś byłem zobsesjonowany Velázquezem, ale to był błąd. Wenus z lustrem już została namalowana. Ja tego nie robię. Ja robię koncentrację obrazu– powiedział jednym tchem Bacon.
W 1980 roku odbywała się wystawa Francisa Bacona w Tate Gallery w Londynie. Dziennikarz London Weekend TV przeprowadzając z nim wywiad, zaczyna od slajdów w magazynie galerii.
– O Jacksona Pollocka nigdy nie dbałem, kiedy jedna krowa (dziennikarka) zapytała mnie, co sądzę o jego malarstwie powiedziałem, że to wygląda jak kawałek starego sznurka. Nie mówiąc o depresyjnym Rothko.
– Ingres musiał kochać kobiety, skoro tak ładnie malował ich mięso. Ja wolę mięso mężczyzn – zakończył Bacon.


Francis Bacon z kolegą
Kilka godzin później, w restauracji.
– Call me Francis– zwrócił się do dziennikarza, a dolewając mu wina dodał: – Cheerio!
Jego poziom przytomności umysłowej z pominięciem kilku stuporów i zawirowań wypowiedzi, utrzymywał się na podobnym poziomie, 
bez względu na ilość spożytego alkoholu. Prochowiec i taki sobie garnitur. Fryzura uczesana.
Przy niektórych stwierdzeniach jego ciało falowało od kolan przez biodra i szyję, żeby drobną falą zaczesać głowę, więc chwilami wyglądał jak na łódce, kołyszącej się na drobnych falach. Ruch był rzadki, prawie niezauważalny. Czasem akcentował zakłopotanie, a czasem podkreślał przekorną wypowiedź o artystach amerykańskich. 
Twarz Bacona miała blisko osadzone oczy, które przypatrywały się rozmówcy niezbyt wnikliwie tylko pozornie. W gruncie rzeczy świdrowały i wyciągały właściwe wnioski.
W czasie wywiadu Bacon udowodnił nie raz, że jest człowiekiem czujnym, czyli ptasim.
Obserwując świat ze swojego punktu widokowego, zdawał sobie jednocześnie sprawę, że zawsze może go zaatakować jakaś niewygoda. Czasem te niewygody ściągał na siebie sam, kiedy przegrywał duże sumy w kasynie obok Colony Room. Może chodziło o poszukiwanie niepewności, albo o osłabienie poczucia stanu posiadania? Artysta nie może posiadać zbyt wielu rzeczy. 


Bacon z jakiegoś powodu nie lubił malarzy amerykańskich. Może to brak figury, konkretu w ich obrazach? A może to przez osobisty zatarg z amerykańskim sprzedawcą z Off Licence w Nowym Jorku, u którego Bacon kupował pewnego razu mango? Ekspedient nie odpowiedział na: 'jak pan się dziś miewa' i klopsPrzyczyny urazów ludzi wrażliwych tkwią w prozaicznych sytuacjach. Kiedy w miarę upływu czasu, jak małż perłę rodzą swoje uprzedzenia do Rothko i Pollocka. 
Albo to zazdrość. Artyści to wymyślacze. Więc jeśli ktoś pierwszy wymyślił chlapanie, drugi to dyskredytuje. Bacon nie ukończył szkoły artystycznej, a malowanie na niezagruntowanym płótnie wynikało głównie z jego nieświadomość technologicznej, tym gorzej dla konserwatorów. Raz podjęta decyzja, nic się nie wytrze i jedyne co, możesz zrobić to zniszczyć płótno – dotarło do mnie pewnego lutowego przedpołudnia. To doświadczanie z okresu prenatalnego całkowicie nieświadomie zaowocowało użyciem niezagruntowanego płótna  na drugim roku studiów. Jednak to co było przejawem mojej brawurowej postawy, okazało się powtórzeniem. Młody malarz walczy więc z ciągłością i tradycją malarską, odważnie próbuję ją pokonać, a przede wszystkim zamalować.

I może nawet czasoprzestrzeń się zakrzywiała, kiedy malowałam ekspresyjne obrazy inspirowane panią Basią i sztafażem rupieci zbieranych skrzętnie przez asystenta. Jednak kiedy ja zarzynałam kolejne płótna, Gombrowicz równolatek, przeżywał renesans erotyczny. 

Rozgoryczenie płynące z tego powtórzenia, przerodziło się w zalążek świadomości, który w przyszłości rozrośnie się w gibkiego bambusa samokontroli i okiełzna moje ego. 
Baconowi złożyłam swój hołd w cyklu dyplomowym bo był jednym z moich prywatnych bohaterów, który jeszcze w brzuchu mamy nauczył mnie, że można malować na niezagruntowanym płótnie.
    
3 cytaty Bacona:
Nie czuję nic kiedy maluję obrazy. 

Rzeźba egipska była tworzona, żeby pokonać śmierć.
Chaos według mnie, rodzi obrazy. (bałagan w pracowni)


Monika Waraxa, 16/04/14, Londyn

Autorka z wąsami van Gogha, którego bardzo cenił Bacon, kwiecień 2014, Londyn





Komentarze

Prześlij komentarz

Dzięki za odzew!

Popularne posty z tego bloga

W ruchu wszystko się wyładnia

Hozier–hose–'wąż wodny', ale wrażliwy. Trubadur, śpiewa o wiecznej miłości, ponad grobem. Lisach nadgryzających ciało, ale to nie szkodzi, bo miłość jest wieczna. Prosi, żeby matka nie jęczała mu nad głową. Ta też potrafi być wieczna. A w scenerii raczej intymnej przemawia: Kochanie, jest coś tragicznego o tobie/w tobie, Coś magicznego. Zgadzasz się?  dopytuje. Śpiewanie go wyładnia. Wręcz rysy mu się zmieniają. I zęby jakby prostsze, włosy falują, miękko się układają, tańcząc wokół czoła. A potem jak opowiada o śpiewaniu, to jakby ktoś inny. No ale z drugiej strony bez człowieka nie byłoby grania. Syreni śpiew, choć męski. Gdzie to nas zabierze? Do tajemnicy i krainy wiecznej szczęśliwości. A nie jest to dom pogrzebowy. Siergiej Połunin zatańczył niby swój ostatni taniec do Take Me to Church . Tym smutniej, bo tańczy, że płynie. Na szczęście tańczy dalej. Jak te wrażliwości się zgadzają! Jeden tańczy, drugi śpiewa, obaj w ruchu. No aż miło p

Trójkąt

Sandro Kopp, Tilda Swinton, pastel Nie złapię szklanki ręką zatłuszczoną kremem. Moje ulubione spodnie letnie w panterkę rozrywają się w kroku, co to może znaczyć? Czy trójkąt może być szczęśliwy? Trójkąt miłosny niezbyt, bo nie wszystkie wątki są tu jawne i zwykle ktoś cierpi. W przypadku Tildy Swinton, jej kochanka i partnera, to raczej związek trojga, w którym wszyscy się odnajdują. Richard Avedon powtarzał, że Diane Arbus mu imponuje, zwłaszcza na jej pogrzebie. Popełniła samobójstwo, ale nie wiadomo czy była od tego szczęśliwsza.  Wiadomo jednak, że z mężem i parą przyjaciół tworzyła czworokąt erotyczny, na fali wolnej miłości lat 70-tych. Fascynuje mnie to tak bardzo, jak domniemany kochanek Tildy Swinton, w pełni akceptowany przez partnera, tak przynajmniej spekulują media angielskie.  Kiedy partner John Byrne opiekuje się bliźniakami, Tilda Swinton zabiera swojego kochanka Sandro Koppa na plany filmowe i przyjęcia. Bardzo ładnie się razem prezentują.

Przekładaniec w moim ulubionym smaku

Vivian Maier Diane Arbus Szereg moich obrazów z lat 2006-2008 był zainspirowany zdjęciami Diane Arbus. O Vivian Maier usłyszałam niedawno.  Biografia Arbus, w którą namiętnie się wczytywałam, o mały włos nie przyprawiła mnie o depresję. Oglądając dokument poświęcony życiu i twórczości Vivian Maier w drodze z Torunia do Warszawy: maniaczka, obsesja, ból, gdzie zapodziała się jej kobiecość? Oj mrocznie. Jedna znana, druga zapomniana.  Amerykanki, Diane żydowskiego pochodzenia, urodzona w rodzinie futrzarza.  Żona uprzywilejowana, niezbyt szczęśliwa w małżeństwie. Na fali wolnej miłości  próbowała urozmaicać pożycie  w gronie przyjaciół, zakończyło się rozwodem.  Rodzina Vivian wyemigrowała z francuskiej wioski, położonej gdzieś w górach. P rzez całe życie  była nianią. Nigdy nie założyła rodziny. Przez niektórych pracodawców podejrzewana o skłonności socjopatyczne, bo trudno było przeoczyć jej zamknięcie i neurotyczność z jaką doczyszczała sprzęty i dzieci.  Obie poza rolą, poz