Przejdź do głównej zawartości

Frida w Nowym Jorku

Część II
Za balustradą rozciągał się widok na inne podobne do tego bloki, z szarym horyzontem w oddali. Niestety park widoczny był tylko z kuchni i głównej sypialni apartamentu. Na taras weszła dziewczyna, chyba pokojówka z kieliszkiem wina na okrągłej tacy. Odstawiła go grzecznie na białym stoliku i zniknęła za dużymi białymi drzwiami. Frida usiadła na wypłowiałej poduszce, oparła stopy o nogę stolika. Wzięła do ręki zimny kieliszek i łyknęła wina. Jego delikatna słodkość, osłabiona niską temperaturą, sprawiła Fridzie dużą przyjemność.
Siedząc, zalana sierpniowym słońcem, usłyszała kroki stóp w mokasynach, a po chwili zobaczyła na tarasie Panią domu. Nie była szczególnie zaskoczona jej powściągliwym wyglądem: dopasowane, granatowe dżinsy, jedwabna koszulka w kolorze chińskiej bieli, duże ciemne okulary, świeżo zaczesane do tyłu, ciemne włosy średniej długości. Całkowity brak biżuterii. Słoik z chili con carne, który Frida zwykle ofiarowywała nowo poznanym meksykańskim znajomym, tu mógłby wywołać popłoch. Ta pojedyncza i nagła myśl określiła wyraźnie różnicę światów Fridy i Pani domu.

– Nie dziękuję. – Odpowiedziała Frida już dosyć dobrze osadzona w roli gościa pragmatycznej Jackie.
– Od kilku dni jadam tylko sałatki owocowe: mango, kiwi, sycylijska pomarańcza, kalifornijskie truskawki. Czy wiedziała Pani, że owoce świetnie oczyszczają?
– Nie, nie wiedziałam. – Odpowiedziała Frida, zatapiając zęby w truskawce, po czym dodała: w Meksyku ze względu na upał chłodzimy się gorącymi, pikantnymi potrawami. Dużo jemy i pijemy, nawet na grobach bliskich. Co z tego o czym mówię jest zaskakujące, a co nie na miejscu? – zawiesiła się Frida i domyślała: w człowieku najbardziej interesuje mnie to, czego on nie mówi. Patrząc na Jackie, zwróciła uwagę na jej szczupłą sylwetkę, i na to, że jedzenie jej nie cieszy? Jednak każdy ma rzeczy, które go nie wciągają. Frida na przykład choć zmysłowa, nie przywiązywała większej wagi do swojej cielesności, pocałunków, czy dotyku. Nie tęskniła za tym. Lubiła za to patrzeć w oczy ptakom.

– Bardzo miło panią poznać. – Jackie zwróciła się do Fridy z wyuczoną serdecznością. – Zbliża się pora lunchu. Czy jest pani głodna? Dżina za chwilę przyniesie nam coś do jedzenia. Dżina okazała się być asystentką Jackie, ale też pokojówką, sekretarką, pocieszycielką – wszystko w jednym. Pragmatyzm rentierki stał się faktem. Rzeczywiście, po krótkiej chwili asystentka przyniosła na dużej tacy dwie salaterki z sałatką owocową. Jackie zapytała tylko kurtuazyjnie, czy Frida życzy sobie może coś innego.

Frida Kahlo z sokołem lub orłem
– Jedzenie to wspaniała rzecz, nie uważa Pani? Gdyby nie ono już byśmy nie żyli. – zagaiła Jackie. Próbowała pani kiedyś diety kawiorowej? – Nie. – Odpowiedziała Frida, skupiając swoją uwagę na słowie 'dieta'. –Niestety w Meksyku jest za gorąco na kawior, czy Pani dieta polega ona na tym, że jada się tylko kawior? – Mniej więcej, jednak moja wersja składa się dodatkowo z ziemniaka. – mówiła wolno, ciepłym głosem Jackie. – Najlepiej gatunek sypki, nie lubię wodnistych. – snuła wizję idealnego kartofla. – Ten ziemniak musi być również właściwie upieczony. Zanim włożę go do piekarnika, trzeba go dobrze oczyścić ze wszystkich czarnych plamek i rostków, bo są szkodliwe. – A używa Pani metalowej wykałaczki do pieczenia? – zapytała z rzeczowością Frida. Ostatnio znajoma powiedziała mi, że to przyspiesza pieczenie. – Ciekawe. – Jackie zawiesiła na chwilę swoją opowieść. 

Frida w miarę snucia opowieści o kartoflu, czuła jak jej fluidy mieszają się z życiowym nastawieniem Jackie. Zaczęła wyobrażać sobie jak wyglądałaby jej asystentka, która idzie z koszem na meksykański targ. Różnice światów, zaakcentowane pomyślanym wcześniej słoikiem chili con carne, powoli ulegały zatarciu. Jackie przecież nie opowiadałaby o pieczeniu ziemniaka koleżankom na bankiecie? Czemu jednak służyło to spotkanie i ta opowieść, która właśnie stawała się? Fridzie wydawało się, że już dawno zamknęła amerykański rozdział jej życia, a wszystko co dotyczy Ameryki, ma przemyślane. Dlaczego więc nagle znalazła się w nowojorskim apartamencie i słuchała tej dziwacznie detalicznej opowieści? Może chodziło o uporządkowanie na innym poziomie? Gdzie tu sens? Co ja tu robię? Ciekawość Fridy stopniowo zastępowało zniecierpliwienie.

– Po upieczeniu ziemniaka trzeba go ochłodzić, przekroić delikatnie na pół. Ułożyć na talerzu, Najlepiej białym, który dobrze komponuje się z kolorem ziemniaka. W ogóle biała zastawa jest najlepsza. Następnie, w ciepłym, ale nie gorącym już ziemniaku wydrążam mały dołek łyżeczką. Nie powinno używać się do tego srebrnej zastawy, bo srebro wchodzi w niepotrzebną reakcję ze skrobią, psując smak dania. Wydrążoną część kartofla rozgniata się drobno widelcem, miesza z dwoma solidnymi łyżkami śmietany i układa na ziemniaku. Dziwna drobiazgowość opisu kolejnych czynności świadczyła o tym, że Jackie mówi tylko na podstawie swoich obserwacji. Przecież sama nie szorowała kartofla szczoteczką i nie zamykała go na 40 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni? Dlaczego więc chciała przekonać Fridę o swojej samodzielności w kuchni? – A na koniec posypuję go kawiorem z bieługi. Słonawe ziarenka kawioru, lądują miękko na pierzynce śmietany – snuła Jackie. Frida nie mogła wyjść z podziwu, słuchając tej fałszywej celebracji, jednak Jackie mówiła dalej, wolno z namysłem, jak filozof, który po raz pierwszy wypowiada publicznie swoją przełomową tezę. Uwodziła słuchacza.
Jackie, budź się! Krzyknęła do niej w myślach Frida.
Sałatka owocowa została zjedzona. Na dnie białych filigranowych miseczek został nieestetyczny pomarańczowo-czerwony ślad po owocach . Dżina wyniosła do kuchni zapaprane naczynia i wróciła po chwili z kawą w ładnym dzbanku, śmietanką i drobnym brązowym cukrem.
Jackie, zupełnie nie wiadomo skąd wyjęła paczkę Salemów. – Nie wiedziałam, że Pani pali. Nigdy nie widziałam Pani z papierosem? – mówiła pytająco Frida. – Wie Pani, to jeszcze przywilej z czasów bycia pierwszą damą. Żaden dziennikarz nie zrobi mi zdjęcia z papierosem, bo sobie tego nie życzę. A jeśli nawet je zrobi, to go nie opublikuje. To dopiero kontrola. Kapitalizm to nie tylko mechanizacja. Ograniczała palenie, ale poczęstowała się Salemem Jackie. Zaciągając się, zapytała:
– Po co Pani mi opowiadała o tym kartoflu?
– Bo chciałam Pani zaimponować.
– Zaimponować, przecież nie uprawiam ziemniaków, ani nawet ich nie gotuję. Kukurydza tak, ale ziemniak?
– Może zaimponować to nieodpowiednie słowo, chciałam Panią po prostu jakoś zagaić.
– Nie bardzo wiem, co mam o tym myśleć? – Frida czuła się urażona, choć ekscentryzm rozmówcy nie był jej obcy. Jackie grzęzła głębiej i głębiej w kartoflanej niezręczności.
– Nie wpadło Pani do głowy, żeby zagaić mnie na przykład o Michała Anioła?
– Kiedy ja o nim nic nie wiem. – Odpowiedziała rozbrajająco. Zdjęła swoje ciemne okulary, pod którymi ukrywała zmęczone, ale bardzo ładne oczy.
– Przepraszam, za tego ziemniaka. Możemy zacząć jeszcze raz? – Zapytała przymilnie i bardziej prawdziwie Jackie. – Jak to jest malować obrazy? Czy kiedy Pani maluje, myśli Pani o tym, że ubrudzi się jej sukienka? Czy ma Pani specjalny fartuch do malowania? Co lubi Pani gotować. – posypało się z ust Jackie.
– Sukienka to akurat bardzo ważna rzecz. Mam kilka ulubionych, jedną po babci, i kilka po mamie. Nie noszę fartucha, ale udaje mi się ich nie pobrudzić. To rodzaj koncentracji. Stroju roboczego nie noszę, bo mnie pogrubia. Z moją urodą i figurą, trzeba jakoś to tuszować. Nie dla mężczyzn, ale dla własnego samopoczucia. Żeby się nie rozklejać, nie kłaść od razu na katafalku. Natomiast moja ulubiona potrawa to chili con carne.
Dużo informacji na zakończenie przypieczętowało spotkanie.

Frida wróciła, żeby przemieszać swoje fluidy ze światem Jacki w jakimś konkretnym celu. Chociaż w tamtym momencie nie był on jej jeszcze znany, wiedziała, że istnieje.


Epilog
Przez kilkanaście kolejnych lat Jackie będzie jeszcze mieszkać w swoim apartamencie, stojąc na straży swojej prywatności podwójna wdowa. Niestety potrzeba kontroli świata wokół, nie pójdzie do pary z jej równowagą wewnętrzną.

Dopiero w 2012 roku, po dwudziestu latach od jej śmierci córka Caroline opublikuje taśmy z nagraniami, gdzie Jackie ujawnia swoje prawdziwe opinie o Churchilu, Marylin, Kingu i innych nobliwych mężach stanu.
Monika Waraxa, Londyn, 15/09/2014.
 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

W ruchu wszystko się wyładnia

Hozier–hose–'wąż wodny', ale wrażliwy. Trubadur, śpiewa o wiecznej miłości, ponad grobem. Lisach nadgryzających ciało, ale to nie szkodzi, bo miłość jest wieczna. Prosi, żeby matka nie jęczała mu nad głową. Ta też potrafi być wieczna. A w scenerii raczej intymnej przemawia: Kochanie, jest coś tragicznego o tobie/w tobie, Coś magicznego. Zgadzasz się?  dopytuje. Śpiewanie go wyładnia. Wręcz rysy mu się zmieniają. I zęby jakby prostsze, włosy falują, miękko się układają, tańcząc wokół czoła. A potem jak opowiada o śpiewaniu, to jakby ktoś inny. No ale z drugiej strony bez człowieka nie byłoby grania. Syreni śpiew, choć męski. Gdzie to nas zabierze? Do tajemnicy i krainy wiecznej szczęśliwości. A nie jest to dom pogrzebowy. Siergiej Połunin zatańczył niby swój ostatni taniec do Take Me to Church . Tym smutniej, bo tańczy, że płynie. Na szczęście tańczy dalej. Jak te wrażliwości się zgadzają! Jeden tańczy, drugi śpiewa, obaj w ruchu. No aż miło p

Trójkąt

Sandro Kopp, Tilda Swinton, pastel Nie złapię szklanki ręką zatłuszczoną kremem. Moje ulubione spodnie letnie w panterkę rozrywają się w kroku, co to może znaczyć? Czy trójkąt może być szczęśliwy? Trójkąt miłosny niezbyt, bo nie wszystkie wątki są tu jawne i zwykle ktoś cierpi. W przypadku Tildy Swinton, jej kochanka i partnera, to raczej związek trojga, w którym wszyscy się odnajdują. Richard Avedon powtarzał, że Diane Arbus mu imponuje, zwłaszcza na jej pogrzebie. Popełniła samobójstwo, ale nie wiadomo czy była od tego szczęśliwsza.  Wiadomo jednak, że z mężem i parą przyjaciół tworzyła czworokąt erotyczny, na fali wolnej miłości lat 70-tych. Fascynuje mnie to tak bardzo, jak domniemany kochanek Tildy Swinton, w pełni akceptowany przez partnera, tak przynajmniej spekulują media angielskie.  Kiedy partner John Byrne opiekuje się bliźniakami, Tilda Swinton zabiera swojego kochanka Sandro Koppa na plany filmowe i przyjęcia. Bardzo ładnie się razem prezentują.

Przekładaniec w moim ulubionym smaku

Vivian Maier Diane Arbus Szereg moich obrazów z lat 2006-2008 był zainspirowany zdjęciami Diane Arbus. O Vivian Maier usłyszałam niedawno.  Biografia Arbus, w którą namiętnie się wczytywałam, o mały włos nie przyprawiła mnie o depresję. Oglądając dokument poświęcony życiu i twórczości Vivian Maier w drodze z Torunia do Warszawy: maniaczka, obsesja, ból, gdzie zapodziała się jej kobiecość? Oj mrocznie. Jedna znana, druga zapomniana.  Amerykanki, Diane żydowskiego pochodzenia, urodzona w rodzinie futrzarza.  Żona uprzywilejowana, niezbyt szczęśliwa w małżeństwie. Na fali wolnej miłości  próbowała urozmaicać pożycie  w gronie przyjaciół, zakończyło się rozwodem.  Rodzina Vivian wyemigrowała z francuskiej wioski, położonej gdzieś w górach. P rzez całe życie  była nianią. Nigdy nie założyła rodziny. Przez niektórych pracodawców podejrzewana o skłonności socjopatyczne, bo trudno było przeoczyć jej zamknięcie i neurotyczność z jaką doczyszczała sprzęty i dzieci.  Obie poza rolą, poz