Przejdź do głównej zawartości

Fałszywy kochanek toples psuje wszystko


W poszukiwaniu zaginionych truskawek

Pomyślała He has no time to regret, a zaraz potem Love is loosing game...
Nie wiadomo czy ją woła czy lamentuje, kiedy ona dzwoni do swojego kochanka z budki dla ptaków.

Zeszłego roku przywieźli dwa pięcioletnie cyprysy z Florencji. Poznali tam sadownika – ogrodnika, który sprzedał im je spod dużej lady. Płacili dolarami prosto z czerwonej szmacianki. Taka ilość kapuchy, że aż strach to przeliczać. Ogrodnik zatarł rączki. Pięcioletnie cyprysy są kosztowne i nielegalne jak seks w wielkim mieście. Ale to nieważne, chcieli uczcić swój pięcioletni związek w wyjątkowy sposób. Nie w kościele, czy w urzędzie, ale drzewkiem, żeby być bliżej natury, w końcu nie mieli dzieci. A one kojarzą się z nieśmiertelnością tak jak cyprysy, które zaraz po przyjeździe, zasadzili z pomocą El Machete na podjeździe, w widocznym miejscu. El Machete, może nie wiedział o cyprysach tyle co włoski ogrodnik, ale za to orientował się bardzo dobrze w rozmieszczeniu punktów przerzutowych meksykańskich uciekinierów. W ogóle jego historia była na tyle ciekawa, że zainspirował wielu artystów w LA, również muzyków.

On ją nawołuje, trochę jakby wygrażał. Ale chyba ma rację. To ona wybrała się na truskawki, a nie on. Jej pomówiony kochanek leżał aktualnie między dwoma dmuchanymi materacami, w kolorze kobaltu, na ich podjeździe. Co zrobić, główny boater chwilę wcześniej, zastał ich, jak leżeli na tych materacach. Z pozoru sytuacja wyglądała niegroźnie. W LA strój kąpielowy jest przecież casual. Dmuchane materace również, zwłaszcza te w pobliżu basenu. 

Jak mam ochotę na truskawki, wącham sobie z dużej odległości rozpuszczalnik, rozcieńczony w proporcji 1:1 z wodą destylowaną. 
Ostatnio Amy Winehouse spytała mnie: Who you writing for? Właściwie trochę dla siebie, trochę dla mamy, trochę dla mojego ego i trochę dlatego, że koleżanka w podstawówce powiedziała mi, że powinnam.
Mimo tej harmonijnej panoramy, od czasu kiedy zasadzili cyprysy przed domem, w ich życiu coś zaczęło się psuć. Po troszku, niezauważalnie gołym okiem. Drobnostki, potoczyły się jak groszki czekoladowe rozsypane niechcący na podłogę. Czasem on ją drażnił tym swoim muskularnym ciałem. Po co to takie budować, myślała. Za dużo tych mięśni. Cały czas napięte. Potem dodawała: przesadza ze słońcem. A może to gej, a ja jestem tylko przykrywką. Tego nie zniosę. Jestem atrakcyjną kobietą, nie tylko fizycznie ale i mentalnie. Tyle mam do zaoferowania.

Dwa cyprysy, dwoje wrażliwców i dwa ciała, które ówcześnie uznawane były za piękne. Kulturysta i modelka. Oboje przebojowi. Rok temu przeprowadzili się do LA, bo tu odbywała się większość planów zdjęciowych, a siłownie najtańsze na całym Zachodnim Wybrzeżu.
Dwa cyprysy, idealnie dopełniły panoramę ich modernistycznej willi, pomalowanej na biało farbą kredową, pozyskaną ze starannie rozkruszonych skał dolomitowych, których biel świeciła bardziej. 

Na zdjęciu widzimy ich już po wszystkim. Jak w dobrym filmie, który dzisiaj myli się ludziom z prawdziwym życiem. Szybciej w filmie nie znaczy szybciej w życiu, trzeba to sobie jasno powiedzieć.

Dwa cyprysy, dwa cyprysy. Wykopać je czy zostawić. Młodych drzew się nie wykopuje. Zabieg bolesny i brutalny, jak usuwanie kamienia, lepiej więc nie rzucać klątwy na dentystę, bo może wrócić. A tu sama natura upomniała się za swoje. Czasem człowiek otumaniony próżnością, wykopuje młode drzewa, które już nie są drzewkami i przewozi je specjalnym samolotem, żeby coś uczcić. Chyba własną głupotę.

To właściwie nie był nawet jej kochanek. Kolega gej z planu zdjęciowego u Helmuta, który fotografował ostatnio dużo przy basenach. Atmosfera na planie była cool, bo wszyscy byli toples, a faceci w gaciach. Zdjęcia trwały tydzień, więc w naturalny sposób przenieśli tę rutynę do życia prywatnego. I tak wyrwanych z kontekstu, zastał ich Sylvester. Zaczął się groźnie prężyć i wszystko się posypało. A cyprysy na szczęście zostały tam gdzie je wsadzili, żeby dodatkowo nie eskalować i tak dużego już nieszczęścia. A nie można było tego wyjaśnić? Nie szkoda tych pięciu lat udanego związku? Na gorycz odpowiedziała cisza. Nikt w LA nie ogląda się za siebie, a przebojowość przenosi się tu również na życie prywatne. Więc już teraz jest Me and Mr Johns.


p.s. Ostatnio pewien redaktor zwrócił mi uwagę na to, że porzucam ciekawe wątki w zalążku, więc truskawki kojarzyły się Gogolowi z nielegalną, ale zawsze świeżą miłością.

M. Waraxa, 22.22.13


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fantazja o Michelu Houellebecqu

  Wiem, że życie to jest gra, czy coś w rodzaju teatru. Choć odgrywanie pewnych scenek jest bardzo bolesne. Często sobie z tego kiepkuję, traktując trudne przeżycia, których dostarczają mi bliscy, jako dobry temat do tego, żeby to opisać.  Myślę, że robiło i robi tak wielu twórców. Nawet mój ukochany Houellebecq. Niedawno, czytając „Wrogów publicznych” (2008), dowiedziałam się, że opisując matkę Adriana – puszczalską hipiskę, w „Cząstkach elementarnych”, miał na myśli swoją rodzicielkę. Tak przynajmniej odebrała to Lucie Ceccaldi, która zostawiła małego Houellebecqa pod opieką dziadków. Czym jak się okazuje ją rozsierdził.  Wydała więc biografię „L'innocente: ecrit” (2008) (w wolnym tłumaczeniu: niewinność przemówiła), w której odnosi się do tego, kim jest jej syn. Houellebecq we „Wrogach publicznych” (wymiana listów między nim a Bernardem-Henri L é vym) komentując jej książkę, stara się dystansować do tematu, ale czuć, że go to dotknęło. Jako dziecko przeżył zawód, troch...

Wychodzenie z... siebie

Sięgnęłam po ten film, bo lubię Cate Blanchett, ale też mam niedosyt kobiecych bohaterek... Powstał on na podstawie powieści Maria Semple o tym samym tytule i opowiada historię genialnej architektki, która co prawda odniosła sukces, ale straciła sens projektowania i chęć przekraczania ograniczeń materii, zapadając się w sobie, dając się pożerać swoim fobiom. Lata mijały, w Seatle wciąż padał deszcz, w jej domu przeciekał dach, co tym bardziej zasmucało, bo Benadette zaprojektowała w swoim życiu ich wiele. Where'd You go Bernadette, Wilson Webb / Annapurna Pictures Jej idolką była św. Bernadeta, która miała 18 widzeń Matki Boskiej, w górach w Lourdes. Według teorii niektórych, takie widzenia są niczym innym tylko hologramami, które na przestrzeni wieków, projektowali nam kosmici. Głównie po to, żeby jeszcze bardziej nas ogłupić. I przywiązać do religii, zapewniając kościołowi świeży dopływ trzody. Wynikałoby z tego, że kosmici mają konszachty z kościołem... ...

Przekładaniec w moim ulubionym smaku

Vivian Maier Diane Arbus Szereg moich obrazów z lat 2006-2008 był zainspirowany zdjęciami Diane Arbus. O Vivian Maier usłyszałam niedawno.  Biografia Arbus, w którą namiętnie się wczytywałam, o mały włos nie przyprawiła mnie o depresję. Oglądając dokument poświęcony życiu i twórczości Vivian Maier w drodze z Torunia do Warszawy: maniaczka, obsesja, ból, gdzie zapodziała się jej kobiecość? Oj mrocznie. Jedna znana, druga zapomniana.  Amerykanki, Diane żydowskiego pochodzenia, urodzona w rodzinie futrzarza.  Żona uprzywilejowana, niezbyt szczęśliwa w małżeństwie. Na fali wolnej miłości  próbowała urozmaicać pożycie  w gronie przyjaciół, zakończyło się rozwodem.  Rodzina Vivian wyemigrowała z francuskiej wioski, położonej gdzieś w górach. P rzez całe życie  była nianią. Nigdy nie założyła rodziny. Przez niektórych pracodawców podejrzewana o skłonności socjopatyczne, bo trudno było przeoczyć jej zamknięcie i neurotyczność z jaką doczyszczała sprz...