Przejdź do głównej zawartości

Wychodzenie z... siebie


Sięgnęłam po ten film, bo lubię Cate Blanchett, ale też mam niedosyt kobiecych bohaterek...
Powstał on na podstawie powieści Maria Semple o tym samym tytule i opowiada historię genialnej architektki, która co prawda odniosła sukces, ale straciła sens projektowania i chęć przekraczania ograniczeń materii, zapadając się w sobie, dając się pożerać swoim fobiom. Lata mijały, w Seatle wciąż padał deszcz, w jej domu przeciekał dach, co tym bardziej zasmucało, bo Benadette zaprojektowała w swoim życiu ich wiele.


Where'd You go Bernadette, Wilson Webb / Annapurna Pictures
Jej idolką była św. Bernadeta, która miała 18 widzeń Matki Boskiej, w górach w Lourdes. Według teorii niektórych, takie widzenia są niczym innym tylko hologramami, które na przestrzeni wieków, projektowali nam kosmici. Głównie po to, żeby jeszcze bardziej nas ogłupić. I przywiązać do religii, zapewniając kościołowi świeży dopływ trzody. Wynikałoby z tego, że kosmici mają konszachty z kościołem...
Bernadeta Soubirous, córka młynarza, jako 14 letnia dziewczynka, w pierwszej połowie 1858 roku widywała Matkę Boską górskiej w grocie. Jej wizje doprowadziły do zbudowania świątyni, a pobliskie źródło, które pobłogosławiła MB, nabrało uzdrawiających mocy. Teraz do Lourdes przyjeżdża rocznie 80 tysięcy chorych.

św. Bernadette, źr. https://www.atlasobscura.com/
Główna bohaterka za sprawą świętej urodziła córkę, która po kilku wcześniejszych poronieniach była dla niej prawdziwym cudem. Tak jak wszystkie projekty, które jej dedykowała. Z tymże po narodzinach córki właściwie przestała pracować, zwłaszcza, że jeden z jej przełomowych i genialnych projektów – dom w Los Angeles, został obrócony w perzynę, żeby na jego miejscu mógł powstać parking. Mimo prowadzenia i opieki mentorskiej św. Bernadety, bohaterka długo była w twórczym i psychicznym czyścu.

Pokonać siebie
Mniej więcej w połowie filmu wiadomo, że Bernadette Fox ma wrócić do tamtego momentu i porażki, którą poniosła kilkanaście lat wcześniej, a przede wszystkim wyciągnąć wnioski.
Każdy twórca, który odniesie sukces, musi pokonać ten próg. Wielu na nim utyka, a sukces wcale nie jest pasmem zwycięstw i nieodmiennie prowadzi do największej porażki, czyli totalnego zwątpienia w to co się robi. Niektórzy nazywają to próbą ego.
Życie pokazuje, że tylko kiedy pokona się aspekt ego, można wskoczyć z tym, co się robi na inny poziom. Przede wszystkim chodzi o pokonanie strachu, którym ego się karmi: czy się uda, czy pokonam przeciwników, czy zdobędę to, czego inni nie sięgają oraz ciągły strach o to, że ktoś przyjdzie i zabierze to, co się osiągnęło.

Co robić?
Mędrcy wschodu mówią, że żeby zyskać, trzeba najpierw stracić, czyli tak jak w przypadku Bernadette. A jak inni sobie z tym radzili? Picasso dopiero po kilkunastoletnim malowaniu kubistycznych obrazów, które przyniosły mu rozgłos, rodzi się jako „ojciec bochomaza” i najbardziej rozpoznawalny artysta na świecie. Duchamp zostawia swoją karierę w Paryżu i trochę przez wojnę, trochę przez kryzys emigruje do Stanów, gdzie staje się guru i szarą eminencją świata sztuki, inspirując przede wszystkim popartystów.
Maria Abramivić odrodziła się jako performerka pełną piersią dopiero po rozstaniu z Ulajem, z którym przez wiele lat tworzyli duet artystyczny.
Pollackowi się natomiast nie udało. Sukces złapał go w pysk i roztrzaskał z dużą prędkością o drzewo. Pollock zginął po pijaku w wypadku samochodowym zaledwie osiem lat po sukcesie abstrakcji 1A. Jean-Michel Basquiat zaćpał się na śmierć w 1988 roku, trzy lata po ważnej dla jego kariery wystawie z Warholem. YSL po swoim sukcesie jako młody następca Diora, a potem projektant swojej własnej marki, w ciągu kolejnych lat był stopniowo przywalany przez swój sukces, słabnąc z czasem pod ciężarem sławy i artefaktów, gromadzonych razem z Pierre Bergé.


Potrzeba tego przełomu przychodzi wcześniej czy później. Każdy twórca przechodzi w swoim życiu wiele testów i prób – jakby przestrzeń weryfikowała jego zaangażowanie, intencje. Patrząc na to, co udało się osiągnąć twórcom, którzy przeskoczyli samych siebie, robiąc ten kwantowy skok, widać że to niepowtarzalna okazja do rozwoju, ale tylko nielicznym, tak jak baronowi Munchasenowi, który sam wyciągną się za włosy z bagna i to razem z koniem, udała się ta sztuka.

Monika Waraxa, 12.12.19



Komentarze

Prześlij komentarz

Dzięki za odzew!

Popularne posty z tego bloga

Trójkąt

Sandro Kopp, Tilda Swinton, pastel Nie złapię szklanki ręką zatłuszczoną kremem. Moje ulubione spodnie letnie w panterkę rozrywają się w kroku, co to może znaczyć? Czy trójkąt może być szczęśliwy? Trójkąt miłosny niezbyt, bo nie wszystkie wątki są tu jawne i zwykle ktoś cierpi. W przypadku Tildy Swinton, jej kochanka i partnera, to raczej związek trojga, w którym wszyscy się odnajdują. Richard Avedon powtarzał, że Diane Arbus mu imponuje, zwłaszcza na jej pogrzebie. Popełniła samobójstwo, ale nie wiadomo czy była od tego szczęśliwsza.  Wiadomo jednak, że z mężem i parą przyjaciół tworzyła czworokąt erotyczny, na fali wolnej miłości lat 70-tych. Fascynuje mnie to tak bardzo, jak domniemany kochanek Tildy Swinton, w pełni akceptowany przez partnera, tak przynajmniej spekulują media angielskie.  Kiedy partner John Byrne opiekuje się bliźniakami, Tilda Swinton zabiera swojego kochanka Sandro Koppa na plany filmowe i przyjęcia. Bardzo ładnie się razem prezentują.

W ruchu wszystko się wyładnia

Hozier–hose–'wąż wodny', ale wrażliwy. Trubadur, śpiewa o wiecznej miłości, ponad grobem. Lisach nadgryzających ciało, ale to nie szkodzi, bo miłość jest wieczna. Prosi, żeby matka nie jęczała mu nad głową. Ta też potrafi być wieczna. A w scenerii raczej intymnej przemawia: Kochanie, jest coś tragicznego o tobie/w tobie, Coś magicznego. Zgadzasz się?  dopytuje. Śpiewanie go wyładnia. Wręcz rysy mu się zmieniają. I zęby jakby prostsze, włosy falują, miękko się układają, tańcząc wokół czoła. A potem jak opowiada o śpiewaniu, to jakby ktoś inny. No ale z drugiej strony bez człowieka nie byłoby grania. Syreni śpiew, choć męski. Gdzie to nas zabierze? Do tajemnicy i krainy wiecznej szczęśliwości. A nie jest to dom pogrzebowy. Siergiej Połunin zatańczył niby swój ostatni taniec do Take Me to Church . Tym smutniej, bo tańczy, że płynie. Na szczęście tańczy dalej. Jak te wrażliwości się zgadzają! Jeden tańczy, drugi śpiewa, obaj w ruchu. No aż miło p

Krople czekolady

Kiedy miłość twojego życia okazuje się być pustą zdzirą, nie płacz. Kiedy wróg ma cię w garści, nie umieraj. Kiedy nie możesz wyrazić bólu, czuj. Iggy Pop, fr. Chocolate Drops ,  z płyty Post Pop Depression Iggy Pop, dzięki uprzejmości internetu Film pod tytułem Dobry mieszczanin, nie byłby o nim. W piosenkach z ostatniej płyty Post pop depression  Iggiego Popa, przeważają gorące r ytmy lat siedemdziesiątych, przywodzące na myśl melodie z lokalu ze striptizem, w którym od lat tańczy ta sama dziewczyna. Biednie, zgrzebnie, ma się wrażenie, że życie toczy się gdzie indziej. Albo rytm piosenki w scenie z filmu Away We Go , Sama Mendesa, w której bohaterka od-tańcowuje stratę po śmierci swojego nienarodzonego dziecka. Lub scenka w sypialni pary, która przeżywa kryzys. Żona rozbiera się dla męża w rytm Chocolate Drops i choć nie wie, co będzie dalej, próbuje. W  refrenie, gówno zamienia się w krople czekolady, więc może akurat. Iggy Pop doświadczony, wyżyłowany. Chudy od nark