Przejdź do głównej zawartości

Nagły pomnik

Marcello spójny z fotografią


Marzę o pustej przestrzeni wokół głowy.
Pomiędzy parą kochanków mimo odległości, wyczuwalne jest napięcie.
Sierpniowe słońce oświetla bukiet kwiatów, za którym próbuje się ukryć Jerry Hall.
Trzysta metrów dalej pod palmą w białym garniturze stoi Marcello Mastroianni.
Papierosy w upał. Brawo. Wizerunek musi być spójny z tym na fotografii.

Z tej odległości nie widać dokładnie, ale chyba pali papierosa.
Język ciała mówi: palę papierosa i marzę o dziewczynie, której ciało wystaje zza bukietu kwiatów. 

Ego matka hodowała herbacianą różę taką jak tamta. Rosła jeszcze ładniej, kiedy ojciec zbudował pergolę, wokół której mogła się pleść. I tyle go widział

W połowie drogi między nimi czerwona plama. To symboliczna namiętność, która rozwija się w czasie rzeczywistym. Ruszył by do niej. Pocałował, przycisną do białego lnianego garnituru. Powąchał jasne włosy, rozgrzane słońcem. 
Ale nie może, bo nogi zamieniły mu się w marmurowy postument z dorycką bazą.

Dobrze że przygwoździło go akurat pod palmą, pozostanie w cieniu. Jego namiętność musi poczekać, schłodzić się wiatrem. Może ktoś się zlituje i doniesie lody?

Źródło światła pada z lewej strony, w romantyczny kadr wkroczył Helmut Newton. Wymamrotał komplement z niemieckim akcentem na temat nóg Jerry. Stylistkę pochwalił za złoty strój kąpielowy błyszczący w słońcu, zaoszczędzili na blendzie.

Mat Damon mówi, że Brad Pitt to wybitny aktor, osobowość kina. Pitolenie.
Przyglądam się jak moja dłoń chwyta z gracją ołówek, który nie ma w środku grafitu, ale to bez znaczenia. Tempo Libertanga Astora Piazzoli zwalnia piętnaście razy w mikro-skali mojego ucha.
Żywa muzyka nie ożywi pomnika.

Monika Waraxa 5/08/2013



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Fantazja o Michelu Houellebecqu

  Wiem, że życie to jest gra, czy coś w rodzaju teatru. Choć odgrywanie pewnych scenek jest bardzo bolesne. Często sobie z tego kiepkuję, traktując trudne przeżycia, których dostarczają mi bliscy, jako dobry temat do tego, żeby to opisać.  Myślę, że robiło i robi tak wielu twórców. Nawet mój ukochany Houellebecq. Niedawno, czytając „Wrogów publicznych” (2008), dowiedziałam się, że opisując matkę Adriana – puszczalską hipiskę, w „Cząstkach elementarnych”, miał na myśli swoją rodzicielkę. Tak przynajmniej odebrała to Lucie Ceccaldi, która zostawiła małego Houellebecqa pod opieką dziadków. Czym jak się okazuje ją rozsierdził.  Wydała więc biografię „L'innocente: ecrit” (2008) (w wolnym tłumaczeniu: niewinność przemówiła), w której odnosi się do tego, kim jest jej syn. Houellebecq we „Wrogach publicznych” (wymiana listów między nim a Bernardem-Henri L é vym) komentując jej książkę, stara się dystansować do tematu, ale czuć, że go to dotknęło. Jako dziecko przeżył zawód, troch...

Przekładaniec w moim ulubionym smaku

Vivian Maier Diane Arbus Szereg moich obrazów z lat 2006-2008 był zainspirowany zdjęciami Diane Arbus. O Vivian Maier usłyszałam niedawno.  Biografia Arbus, w którą namiętnie się wczytywałam, o mały włos nie przyprawiła mnie o depresję. Oglądając dokument poświęcony życiu i twórczości Vivian Maier w drodze z Torunia do Warszawy: maniaczka, obsesja, ból, gdzie zapodziała się jej kobiecość? Oj mrocznie. Jedna znana, druga zapomniana.  Amerykanki, Diane żydowskiego pochodzenia, urodzona w rodzinie futrzarza.  Żona uprzywilejowana, niezbyt szczęśliwa w małżeństwie. Na fali wolnej miłości  próbowała urozmaicać pożycie  w gronie przyjaciół, zakończyło się rozwodem.  Rodzina Vivian wyemigrowała z francuskiej wioski, położonej gdzieś w górach. P rzez całe życie  była nianią. Nigdy nie założyła rodziny. Przez niektórych pracodawców podejrzewana o skłonności socjopatyczne, bo trudno było przeoczyć jej zamknięcie i neurotyczność z jaką doczyszczała sprz...

Wielka koniunkcja

Wczoraj byłam na demonstracji. Kasia sąsiadka mnie zabrała. Potem się rozdzieliłyśmy, a ja zanurzyłam się w czymś, na co czekałam od wielu lat. Pierwszy raz w moim życiu czułam, że spotykają się różne rzeczywistości, które wcześniej były oddzielone. Spacer 28.10, fot. MW Dokładnie rok temu, w Zakopanem czytałam tekst o Simone de Beauvoir w „Wysokie Obcasy Ekstra” i to mnie zasmuciło , bo przypomniało mi, że jej świat jest bliski wyzwolonym kobietom z Mokotowa i Saskiej Kępy oraz Żoliborza, ale nie dziewczynom z Olsztynka, miasteczka z którego pochodzę, a ważne kwestie samorealizacji, spełnienia i szczęścia kobiet, wciąż dotyczą tylko garstki wybranych. We wtorek była rocznica śmierci mojego taty i byłam w Olsztynku. Wieczorem, we wtorek 27 października, przy ratuszu demonstrowało chyba ze sto osób, może więcej. To, co dzieje się w Warszawie, wydarza się również tu. Na widok skandujących mieszkanek Olsztynka, które idą główną ulicą naszego miasteczka, wybrzmiała powaga i zasięg sytu...