Przejdź do głównej zawartości

Krople czekolady

Kiedy miłość twojego życia okazuje się być pustą zdzirą, nie płacz.
Kiedy wróg ma cię w garści, nie umieraj.
Kiedy nie możesz wyrazić bólu, czuj.
Iggy Pop, fr. Chocolate Drops,  z płyty Post Pop Depression

Iggy Pop, dzięki uprzejmości internetu

Film pod tytułem Dobry mieszczanin, nie byłby o nim. W piosenkach z ostatniej płyty Post pop depression Iggiego Popa, przeważają gorące rytmy lat siedemdziesiątych, przywodzące na myśl melodie z lokalu ze striptizem, w którym od lat tańczy ta sama dziewczyna. Biednie, zgrzebnie, ma się wrażenie, że życie toczy się gdzie indziej. Albo rytm piosenki w scenie z filmu Away We Go, Sama Mendesa, w której bohaterka od-tańcowuje stratę po śmierci swojego nienarodzonego dziecka. Lub scenka w sypialni pary, która przeżywa kryzys. Żona rozbiera się dla męża w rytm Chocolate Drops i choć nie wie, co będzie dalej, próbuje. W refrenie, gówno zamienia się w krople czekolady, więc może akurat.

Iggy Pop doświadczony, wyżyłowany. Chudy od narkotyków, duża kuśka i dużo seksu, bo to się nie wyklucza. Wydrenowany, no ale przeżył swoje i co ważniejsze dotrwał, żeby o tym opowiedzieć. 
Paraguay powtarza rytm Chocolate drops. Sporo tego striptizu, ale w jego tle toczy się dorosłe życie. I już z tancbudy przenosimy się na skraj lasu. Płonie ognisko, komuna, zgrupowanie, długie włosy uczestników, new age, hipisi lub sekta.
Pop przemawia śpiewając. Ludzie wpadają w trans. Śpiewa, że ma dość, że chce uciekać. Nie brzmi jak guru, to dlaczego wszyscy myślą, że nim jest? Szamani, dzikie zwierzęta, ale najpierw trzeba się pożegnać z demonem laptopem. Strach zjada duszę w całości.

A dzikie zwierzęta robią. Nie zastanawiają się dlaczego, po co. Robią. Pytanie skąd wiedzą, co mają robić? Bez zebrań, rozporządzeń, bez systemu społecznego, rządu i ubezpieczenia zdrowotnego? Skąd wiedzą kiedy się rozmnożyć, urodzić, jeść, umrzeć? Czy podziwiają zachody słońca? Czy zimną jest im zimno, kiedy w nocy tulą się do sosnowej gałązki, leżąc na zimnym igliwiu? Nie wiadomo. Wiadomo jednak, że boją się człowieka.
Taniec szamana przy ognisku, który przyzywa duchy zwierząt i przodków, żeby pomogły się wyzwolić. Postać szamana w dzisiejszych czasach jakby się odradza. A Pop mówi wyraźnie, że on siebie sam uleczy. Co więcej przeczuwa, że będzie to bolesny proces.

Gardenia
jako wyobrażenie bogini, animy. 
Kobieta w czerwonej sukience, głębokie otwory niosące przyjemność. Pojawia się we śnie. Pop chce koniecznie powiedzieć jej, co dziś robimy. Seks robimy. Jak kobieta chce zapalić światło w sypialni, to może być niebezpiecznie. Mężczyzna przeczuwa, że ona chciałaby go pochłonąć przez oczy. Więc po co zapalać światło? Tylko niech strach tego pożarcia, nie przysłoni wymiany na poziomie ciała i energii subtelnych. Wielu erotycznych zombie ma marzenie, żeby poczuć jakieś coś ponad genitaliami. Ale niestety. To gdzie to jest, gdzie to się chowa?

American Valhalla przedłuża rytm kroków kobiety lekkich obyczajów, wprowadzając nas do komnaty poległych wojowników, krainy wiecznej szczęśliwości. A tam nie mam nic oprócz swojego imienia. Komnata szczęścia z pałacu Odyna, jest zadedykowana wszystkim mężnym, którzy walczyli i polegli. Odnieśli rany, czuli ból, swoją siłę, ale też zmęczenie, bezradność i beznadzieję. Teraz mogą ucztować. Jeść dzika, cieszyć się tym, co przeżyli.

Wśród licznych strategii na życie można wymienić kilka: komentator, obserwator, zagadywacz lub prześlizgiwacz. Natomiast Iggy już pod koniec lat dziewięćdziesiątych potwierdził, że doświadczanie chyba najlepsze. Jest jak kotwica, która nas uziemia. Wiedza nie zamieniona w doświadczenie, odkłada się tłuszczem na brzuchu. Niestrawiona informacja, staje się pożywką dla ego, które produkuje z niej długie, mroczne projekcje, przestraszające nas na śmierć, a reszta wycieknie głową. Ego mimo pozorów zaangażowania, pomaga, ale inaczej niż byśmy sobie tego życzyli.

A Sęp (Vulture) tylko pozornie sępi. On czyści i transformuje, brudząc się przy tym. Z nikim się nie przyjaźni, robi co do niego należy. Natura się robi, ale sarenki się nie odwiedzają, niedźwiedzie się nie poklepują, wilki nie organizują wyborów. I tak wiedzą, kto gdzie ma być.

Iggy Pop Life Class, 2016, dzięki uprzejmości Brooklyn Museum



Monika Waraxa, 6.6.17

Komentarze

  1. Bardzo dobry tekst.Tak trzymac!I moze zebrac i opublikowac za jakis czas? :-))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dzięki za odzew!

Popularne posty z tego bloga

Fantazja o Michelu Houellebecqu

  Wiem, że życie to jest gra, czy coś w rodzaju teatru. Choć odgrywanie pewnych scenek jest bardzo bolesne. Często sobie z tego kiepkuję, traktując trudne przeżycia, których dostarczają mi bliscy, jako dobry temat do tego, żeby to opisać.  Myślę, że robiło i robi tak wielu twórców. Nawet mój ukochany Houellebecq. Niedawno, czytając „Wrogów publicznych” (2008), dowiedziałam się, że opisując matkę Adriana – puszczalską hipiskę, w „Cząstkach elementarnych”, miał na myśli swoją rodzicielkę. Tak przynajmniej odebrała to Lucie Ceccaldi, która zostawiła małego Houellebecqa pod opieką dziadków. Czym jak się okazuje ją rozsierdził.  Wydała więc biografię „L'innocente: ecrit” (2008) (w wolnym tłumaczeniu: niewinność przemówiła), w której odnosi się do tego, kim jest jej syn. Houellebecq we „Wrogach publicznych” (wymiana listów między nim a Bernardem-Henri L é vym) komentując jej książkę, stara się dystansować do tematu, ale czuć, że go to dotknęło. Jako dziecko przeżył zawód, troch...

Przekładaniec w moim ulubionym smaku

Vivian Maier Diane Arbus Szereg moich obrazów z lat 2006-2008 był zainspirowany zdjęciami Diane Arbus. O Vivian Maier usłyszałam niedawno.  Biografia Arbus, w którą namiętnie się wczytywałam, o mały włos nie przyprawiła mnie o depresję. Oglądając dokument poświęcony życiu i twórczości Vivian Maier w drodze z Torunia do Warszawy: maniaczka, obsesja, ból, gdzie zapodziała się jej kobiecość? Oj mrocznie. Jedna znana, druga zapomniana.  Amerykanki, Diane żydowskiego pochodzenia, urodzona w rodzinie futrzarza.  Żona uprzywilejowana, niezbyt szczęśliwa w małżeństwie. Na fali wolnej miłości  próbowała urozmaicać pożycie  w gronie przyjaciół, zakończyło się rozwodem.  Rodzina Vivian wyemigrowała z francuskiej wioski, położonej gdzieś w górach. P rzez całe życie  była nianią. Nigdy nie założyła rodziny. Przez niektórych pracodawców podejrzewana o skłonności socjopatyczne, bo trudno było przeoczyć jej zamknięcie i neurotyczność z jaką doczyszczała sprz...

Wielka koniunkcja

Wczoraj byłam na demonstracji. Kasia sąsiadka mnie zabrała. Potem się rozdzieliłyśmy, a ja zanurzyłam się w czymś, na co czekałam od wielu lat. Pierwszy raz w moim życiu czułam, że spotykają się różne rzeczywistości, które wcześniej były oddzielone. Spacer 28.10, fot. MW Dokładnie rok temu, w Zakopanem czytałam tekst o Simone de Beauvoir w „Wysokie Obcasy Ekstra” i to mnie zasmuciło , bo przypomniało mi, że jej świat jest bliski wyzwolonym kobietom z Mokotowa i Saskiej Kępy oraz Żoliborza, ale nie dziewczynom z Olsztynka, miasteczka z którego pochodzę, a ważne kwestie samorealizacji, spełnienia i szczęścia kobiet, wciąż dotyczą tylko garstki wybranych. We wtorek była rocznica śmierci mojego taty i byłam w Olsztynku. Wieczorem, we wtorek 27 października, przy ratuszu demonstrowało chyba ze sto osób, może więcej. To, co dzieje się w Warszawie, wydarza się również tu. Na widok skandujących mieszkanek Olsztynka, które idą główną ulicą naszego miasteczka, wybrzmiała powaga i zasięg sytu...