Przejdź do głównej zawartości

Duety do mety


Slim Aarons, Truman Capote in his Brooklyn Heights apartment, 1958.
Mój pączusiu różowy, mój buddo nowojorski
Fifko kryształowa, chcę cię poznawać
i spijać mądrość z twych ust.
Tylko nie wychodź ze swojego pokoiku.

Pokój Trumana. Lubi kolor różowy, ma zacięcie do szczegółów, jest sentymentalny, nie znosi pustki w życiu. Bywa pamiętliwy, ale czasem wybacza potknięcia, zwłaszcza porcelanowym kotkom.

W wywiadzie dla prasy lokalnej, Agent Provocateur zapowiedział śmiało, że cycki są fajne zwłaszcza jak falują na falach. Aj ja jaj. Natomiast te plastikowe i duże są najlepsze, zwłaszcza w środowisku wodnym. Inne na przykład zrobione z chleba rozmokłyby natychmiast. Z perspektywy tych kilku lat i z perspektywy różowego pokoiku Trumana, wiadomo, że twórca cycków się nie popisał. 
Jego hipsterstwo i nonszalancję w artystycznym ujęciu kobiety, dziś ocenia się jako niezbyt rajcującą, a kolejne pokolenia celebrytów i rentierów z Monte Carlo, zawłaszczyło sobie splendor hedonisty nieodwołalnie.

W życiu jak mawiają starsi Warszawiacy wszystkie pytania mają prozaiczne odpowiedzi. Niedobór czy niedorozwój metafory Agenta Provocateur był skutkiem niedopełnienia warunków pewnego projektu. Projekt o którym tu mowa realizowany był w ramach działania: Rozwijajmy kulturę inter-dyscyplinarnie, sponsorowanego przez Unię Europejską i Fundację Forda. Duża skala, wielkie nazwiska, dwa kontynenty, wsparcie największych magazynów literackich, środowisk plastyków polskich, neolingwistów i nieoficjalna przychylność Boba Dylana. A poza tym co najważniejsze aprobata publiczności. Dla niewtajemniczonych dodam, że czasy prohibicji i odsunięcia odbiorcy od aktywnego udziału w procesie twórczym to już przeszłość. Dziś każdy ma swoje zdanie i nie boi się go wyrażać. Natomiast uważność i krytyczne myślenia przeżywają swój renesans. Ludzie czytają poezję, szperają w znaczeniach. Wraz z nowym milenium przypłynął nowy odbiorca sztuki. 

Truman oczywiście jako wnikliwy obserwator i wizjoner, zauważył to nowe zjawisko, dużo wcześniej niż inni. Kiedy zwyczajowo zasiadał na rogu 75 i 86 Alei, w obskurnym bark, obserwował rzeczywistość popijąc ohydną kawę. Bo jak sam mawia bystre oko zuważy zmiany globalne w skali lokalnej. Obserwował ludzi i ich rosnącą witalność intelektualną. To przeczucie, intuicja pewnego poranka zaiskrzyła w kontakcie z niepozorną grupą pięciu facetów, którzy w barku spotykali się regularnie od dwóch tygodni na tłuste śniadanie. Co bardzo intrygujące po każdym posiłku do ich rozmowy zakradał się jakiś drobny wątek kulturalny. Pewnego razu pochylili się nad reprodukcją Mleczarki Vermeera w New Yorkerze. Ich uwagi były zaskakująco świeże, a spostrzeżenia trafne. Trudno było ich posądzić o przygotowanie merytoryczne, jednak fantazje Trumana popłynęły w kierunku grupy seksownych i awangardowych profesorów z New York University. 
To zdarzenie zapanowało nad wyobraźnią Trumana. Szykuje się zmiana na poziomie społeczny – pomyślał.

Kiedy kilka lat później na profesjonalnym horyzoncie Trumana pojawił się rzeczony projekt interdyscyplinarny. Chodziło pracę w duecie, gdzie literat miał uczyć plastyka myślenia metaforycznego. Trumanowi przypadł do pary Agent Provocateur artysta z Polski, kraju tyleż odległego, co nierealnego. I to głównie ta egzotyka napędzała motywację Trumana do spotkania. Projekt był o tyle aktualny, że amerykańscy naukowcy przy wsparciu grupy psychoanalityków specjalizujących się w psychologii głębi, udowodnili, że opisywanie świata na poziomie uniwersalnych jakości, jest możliwe tylko za pomocą metafory, która miała stać się standardowym elementem warszatu twórczego.

Niestety Agent Provocateur z przyczyn technicznych i zawodowych nie dojechał na umówioną z dużym wyprzedzeniem lekcję metafory do Trumana. Niestety nie udało się również ustalić drugiego, ani też trzeciego terminu spotkania, który byłby korzystny dla obu stron. Jak już pisałam wcześniej Truman jest dosyć pamiętliwy, całą sytuację przeżył więc dosyć ciężko i ostentacyjnie odmówił dalszej współpracy. Organizatorzy projektu po stronie amerykańskiej interweniowali, próbując udobruchać Trumana tureckimi daktylami, ale szansa na wspólną pracę została stracona. Agent Provocateur wpadł z deszczu pod rynnę bo jedynym wolnym pisarzem w tamtym momencie był Henry Miller, który zamiast w metaforę wpędził naszego plastyka w stronę mrocznej i zwierzęcej seksualności, zapewniając, że to działa zawsze i wszędzie.

Wróćmy do baru z ohydną kawą. 
Kwietniowy poranek i nowy telewizor w barze, to znaczy stary, który ktoś w nocy zostawił pod drzwiami. Rano tego dnia, w programie News America pojawiło się podsumowanie projektu i prezentacja pracy duetów interdyscyplinarnych. W zbitce obrazów padło nazwisko Agent Provocateur, a zaraz potem pojawiły się duże różowe, plastikowe piersi kobiece falujące na wodzie.
Pamiętacie grupę robotników, którzy pochylali się nad Vermeerem? Jeden z nich zaprzyjaźnił się z Trumanem. I jak się okazało bardzo skutecznie zapoznał go z dynamiką i możliwościami dobrze dobranej metafory. Co zaowocowało spektakularnym wyjściem Trumana z niemocy twórczej i wydaniem Śniadania u Tiffany`iego.
– Na moje oko to hedonista – zaserwował Jim.
– A Polska to nie seksistowski kraj? – zapytał czujnie Truman, zachwycony zaskakującą uwagą Jima. 
Jim tylko pokiwał głową i głośno skosztował ohydnej jak zwykle kawy.


Relax & Luxus, Sopot, 2012




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przekładaniec w moim ulubionym smaku

Vivian Maier Diane Arbus Szereg moich obrazów z lat 2006-2008 był zainspirowany zdjęciami Diane Arbus. O Vivian Maier usłyszałam niedawno.  Biografia Arbus, w którą namiętnie się wczytywałam, o mały włos nie przyprawiła mnie o depresję. Oglądając dokument poświęcony życiu i twórczości Vivian Maier w drodze z Torunia do Warszawy: maniaczka, obsesja, ból, gdzie zapodziała się jej kobiecość? Oj mrocznie. Jedna znana, druga zapomniana.  Amerykanki, Diane żydowskiego pochodzenia, urodzona w rodzinie futrzarza.  Żona uprzywilejowana, niezbyt szczęśliwa w małżeństwie. Na fali wolnej miłości  próbowała urozmaicać pożycie  w gronie przyjaciół, zakończyło się rozwodem.  Rodzina Vivian wyemigrowała z francuskiej wioski, położonej gdzieś w górach. P rzez całe życie  była nianią. Nigdy nie założyła rodziny. Przez niektórych pracodawców podejrzewana o skłonności socjopatyczne, bo trudno było przeoczyć jej zamknięcie i neurotyczność z jaką doczyszczała sprz...

Nowy humanizm

Baria Almuddin, Libanka z pochodzenia, matka Amal Clooney zawsze była bardzo uduchowiona i intuicyjna. Ograniczone prawo do własnej ekspresji wzmaga ten potencjał prawie wszystkich kobiet Dalekiego Wschodu. Jednak to co „ogranicza” jest relatywne i może być przeszkodą tylko dla niektórych. Kiedy kobiety walczą o prawa innych kobiet do wolności i decydowania o sobie, niektóre z „uciśnionych” mają w głowach pozytywny obraz siebie i swojego życia. Są prze-szczęśliwe, często nie rozumiejąc powodu całego zamieszania. Dlatego pojęcie szczęśliwy niewolnik , które stworzył socjolog Henryk Domański tak dobrze opisuje ich sytuację. Matka Amal to w kontekście społecznym znana dziennikarka. Prezenterka telewizji libańskiej i komentatorka wydarzeń na Bliskim Wschodzie współpracująca m.in.: z BBC, Sky News, CNBC. To ona przeprowadziła ostatni wywiad z Indirą Ghandi, rozmawiała z Billem Clintonem, Tonym Blairem oraz Fidelem Castro. Niewielu jednak wie o jej zainteresowaniach ezoteryką, które wiążą...

Dziewczyna i natura

Choć lubię countryside moje życie zawodowe ściśle związane jest z miastem. Z nim kojarzy się moda, a moda wiadomo, to moja druga skóra. Mam więc w tym temacie dość dobre wyczucie. Choć nawet mi zdarzało się czasem ubrać nieadekwatnie do pogody lub okazji. Jak to mówią bóg lubi równowagę. Nigdy nie zapomnę min farmerów z Norfolk, kiedy pewnego sobotniego popołudnia wkroczyłam do pubu krótkim futerku z białych soboli i wellingtonach, jak mi się wtedy wydawało świetnych na tę okazję bo błoto. Cóż, znieruchomieli na mój widok i patrzyli na mnie jak na przybysza z innej planety. I choć nigdy nikomu o tym nie mówiłam, często się tak czuję.  Po tylu latach bycia częścią show-biznesu przywykłam do takich scenek, tu jednak jakoś dziwnie się poczułam. Może to skala? Niewielu farmerów w małym pubie w kontraście do białego futra? Może to bliskość natury? Kate Moss, dzięki uprzejmości Tumblr A dziś początek burzy magnetycznej. Ból głowy, poddenerwowanie. Może więc to dobry moment, żeby...