Przejdź do głównej zawartości

Happy Is Happy

Jason Statham in The Pink Panther (2006) kissing a ring
P.S. Bohater tekstu może być równie dobrze bohaterką.  

Tropikalny Pekin. Słowo na dziś to obfitość. Czy jesteśmy na nią gotowi? Człowiek marzy o szczęściu szuka sposobów jak je do siebie przyciągnąć. Prawda jest taka, że dopóki na głębszych poziomach sterowności, fizjologicznie to byłby poziom komórkowy człowiek nie jest na to gotowy, to się nie wydarzy. Ludzie powiedzą: ależ każdy jest na to gotowy, każdy czeka na szczęście, spełnienie i radość, innymi słowy doświadczenie wszelkiej obfitości. Tego życzymy innym na urodziny, imieniny i święta. Dlaczego więc tylko nieliczni tego doświadczają?

Zgodnie z przewrotną mądrością powszechnie znanych powiedzeń takich jak: 'ten to ma więcej szczęścia niż rozumu' albo 'głupi ma zawsze szczęście' z punktu widzenia statusu społecznego, doświadczać go mają ci mniej uprzywilejowani, jeśli oczywiście uznać intelekt za formę kapitału.
Człowiek głupi to taki można powiedzieć 'happy go lucky'. Przez tych bardziej poważnych i zaawansowanych ewolucyjnie traktowany z przymrużeniem oka lub z pobłażliwością. Większość jego doświadczeń jest trywializowana. Każdy w porównaniu z nim ma gorzej i doświadcza takich rzeczy, że ho ho. A ten, co on tam wie o życiu? Tylko się prześlizguje. Jak się nie przekopie łopatą, jak się człowiek nie spoci, nie załatwi, nie zaplanuje to się nie liczy.

A on nie planuje, nie przejmuje się zbytnio emeryturą czyli przyszłością. Czerpie radość z drobnych przyjemności. Jeśli ma dzieci, wydaje się być nieodpowiedzialnym rodzicem bo nie myśli o porządnej edukacji, nie ustawia się w kolejce do najlepszego przedszkola lub podstawówki. Zamiast tego ciąga dzieciaka za sobą po świecie i zdarza się często, że go tfu, edukuje samodzielnie w tymczasowym domu, gdziekolwiek by on aktualnie nie był. Eufemistycznie mówiąc to marzyciel bez planu i dobrego osadzenia w realiach, który irytuje tych z planem, dobrze przygotowanych na wszelkie okoliczności. 

Czy on ma aż tyle powodów do radości? Czy powinien cieszyć się z tego, że nie czyta gazet, nie ogląda telewizji? Nieświadomy czyli głupi, niepoinformowany czyli w tyle za wszystkimi. Ci którzy z punktu widzenia systemu mają się dobrze patrzą na niego jak na wyrodka, tym bardziej irytującego, że różne rzeczy przychodzą mu bez wysiłku. Nie do zniesienia. Co on ma takiego, czego nie mam ja? Dlaczego mnie szczęście omija, a on dostaje to czego chce? Gdzie jest ukryte to źródło łatwości i płynności w przechodzeniu od jednej sytuacji do drugiej? Już Amerykanka z wielkim brylantem na palcu zwęszyła, podpytuje, podpatruje gdzie to kupić, jak załatwić, jakim sposobem zdobyć.

Kiedy ma zamiar wyjść z domu przestaje padać deszcz. Nigdy nie spóźnia się na samolot, ani samolot nie spóźnia się dla niego. W ogóle rzadko się spieszy. Trafia na miłe sklepowe, uczynnych taksówkarzy. Gołąb go nie obsra. Pies go nie obszczeka. Dzieci uśmiechają się na jego widok, burmutny bileter rozchmurzy się choćby nie wiem co. Jak wybiera ciastka w cukierni, to zawsze najsmaczniejsze. Jak zwiedza to tak, że inni się dziwią jak on tam trafia, skąd czerpie swoje informacje? A oni studiowali przewodniki, przygotowywali się miesiącami, wliczając kurs języka, konsultacje z doradcą kulturowym, zakup map, kompasu, odpowiedniego sprzętu i czego tam jeszcze, co miałoby zapewnić zwiedzanie na najwyższym poziomie. Nie słucha znajomych: jedź tam, zjedz to, zajrzyj w tamto, a jakoś zawsze mu się udaje wyjątkowo dobrze. Zatrucia pokarmowe, w tym pasożyty omijają go szerokim łukiem, dlatego może bez ograniczeń stołować się w nawet najbardziej obskurnych barkach. Nie spotyka ekshibicjonistów, chyba, że ma akurat taką fantazję. Pracy nigdy nie szuka, a zawsze ją znajduje. Jakby na to nie patrzeć jego nieznośna lekkość bytu jest nieznośna. Jakby cały wszechświat tylko czekał na jego skinienie i mógł z radością spełnić każdą nawet najbardziej wydumaną zachciankę.

Amerykanka z brylantem na palcu dopytuje z determinacją: gdzie to się chowa, gdzie się tego szuka?
A to jest tu, pod nosem, tu Pani to ma, na widoku. Doprawdy? Wystarczy tylko sięgnąć, jak po dojrzałą śliwkę na drzewie albo zagwizdać na nią, ale nie z wyższością, tylko tak jak się gwiżdże na najlepszego kumpla, który się zagapił, a tu akurat sarna przebiega.

Happy Go Lucky (2008)
                                          

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Trójkąt

Sandro Kopp, Tilda Swinton, pastel Nie złapię szklanki ręką zatłuszczoną kremem. Moje ulubione spodnie letnie w panterkę rozrywają się w kroku, co to może znaczyć? Czy trójkąt może być szczęśliwy? Trójkąt miłosny niezbyt, bo nie wszystkie wątki są tu jawne i zwykle ktoś cierpi. W przypadku Tildy Swinton, jej kochanka i partnera, to raczej związek trojga, w którym wszyscy się odnajdują. Richard Avedon powtarzał, że Diane Arbus mu imponuje, zwłaszcza na jej pogrzebie. Popełniła samobójstwo, ale nie wiadomo czy była od tego szczęśliwsza.  Wiadomo jednak, że z mężem i parą przyjaciół tworzyła czworokąt erotyczny, na fali wolnej miłości lat 70-tych. Fascynuje mnie to tak bardzo, jak domniemany kochanek Tildy Swinton, w pełni akceptowany przez partnera, tak przynajmniej spekulują media angielskie.  Kiedy partner John Byrne opiekuje się bliźniakami, Tilda Swinton zabiera swojego kochanka Sandro Koppa na plany filmowe i przyjęcia. Bardzo ładnie się razem prezentują.

W ruchu wszystko się wyładnia

Hozier–hose–'wąż wodny', ale wrażliwy. Trubadur, śpiewa o wiecznej miłości, ponad grobem. Lisach nadgryzających ciało, ale to nie szkodzi, bo miłość jest wieczna. Prosi, żeby matka nie jęczała mu nad głową. Ta też potrafi być wieczna. A w scenerii raczej intymnej przemawia: Kochanie, jest coś tragicznego o tobie/w tobie, Coś magicznego. Zgadzasz się?  dopytuje. Śpiewanie go wyładnia. Wręcz rysy mu się zmieniają. I zęby jakby prostsze, włosy falują, miękko się układają, tańcząc wokół czoła. A potem jak opowiada o śpiewaniu, to jakby ktoś inny. No ale z drugiej strony bez człowieka nie byłoby grania. Syreni śpiew, choć męski. Gdzie to nas zabierze? Do tajemnicy i krainy wiecznej szczęśliwości. A nie jest to dom pogrzebowy. Siergiej Połunin zatańczył niby swój ostatni taniec do Take Me to Church . Tym smutniej, bo tańczy, że płynie. Na szczęście tańczy dalej. Jak te wrażliwości się zgadzają! Jeden tańczy, drugi śpiewa, obaj w ruchu. No aż miło p

Krople czekolady

Kiedy miłość twojego życia okazuje się być pustą zdzirą, nie płacz. Kiedy wróg ma cię w garści, nie umieraj. Kiedy nie możesz wyrazić bólu, czuj. Iggy Pop, fr. Chocolate Drops ,  z płyty Post Pop Depression Iggy Pop, dzięki uprzejmości internetu Film pod tytułem Dobry mieszczanin, nie byłby o nim. W piosenkach z ostatniej płyty Post pop depression  Iggiego Popa, przeważają gorące r ytmy lat siedemdziesiątych, przywodzące na myśl melodie z lokalu ze striptizem, w którym od lat tańczy ta sama dziewczyna. Biednie, zgrzebnie, ma się wrażenie, że życie toczy się gdzie indziej. Albo rytm piosenki w scenie z filmu Away We Go , Sama Mendesa, w której bohaterka od-tańcowuje stratę po śmierci swojego nienarodzonego dziecka. Lub scenka w sypialni pary, która przeżywa kryzys. Żona rozbiera się dla męża w rytm Chocolate Drops i choć nie wie, co będzie dalej, próbuje. W  refrenie, gówno zamienia się w krople czekolady, więc może akurat. Iggy Pop doświadczony, wyżyłowany. Chudy od nark